.    Już niewielu w Dubiażynie zostało, którzy pamiętają okres wojny i tuż po jej zakończeniu. Mój pierwszy krótki post dotyczył exodusu ludności prawosławnej tzw. „bieżeństwa” podczas I wojny światowej. Trudno dziś ocenić jak dotknął on mieszkańców Dubiażyna. Ilu nie powróciło? Należy też wziąć pod uwagę osoby, które zostały wcielone do armii rosyjskiej i nie powróciło z tej wojny. Według spisu mieszkańców z 1914 r. wykonany przez ówczesnego proboszcza cerkwi w Podbielu – ks. T. Dietiejewskiego wieś liczyła 544 osoby.  Wg spisu z roku 1929 Dubiażyn zamieszkiwało tylko 284 osoby.

      Teraz chcę poruszyć temat wyjazdu ludności prawosławnej do Związku Radzieckiego. II wojna światowa dobiegała końca. Na obecnym wschodzie Polski minęło więcej niż pół roku od zakończenia działań wojennych. Ucierpiały miasta i wsie. Jakie kryteria kierowały ludźmi, którzy zdecydowali się na wyjazd? Zamieszczam wycinek wywiadu przeprowadzonego przez dziennikarza z Anną Chmur. Właśnie jej ojciec z rodziną był jednym z tych, którzy wyjechali. Najistotniejsze jest to, że wymieniła wszystkie rodziny, które wyjechały z Dubiażyna. Dzisiaj jestem pewny, że takich wiadomości nie dałoby się zdobyć. Wśród wymienionych nazwisk są takie, które już w Dubiażynie przestały istnieć.

Zamieszczam  skan, który jest mniej czytelny oraz poniżej tłumaczenie ze skanu tego fragmentu reportażu.

” Leżąca w gm. Bielsk Podlaski jednolita narodowościowo i wyznaniowe wieś Dubiaźyn w 1944 r. była jedną z najbiedniejszych w okolicy. W okresie międzywojennym wielu miejscowych chłopów dorabiało w pobliskim majątku w Podbielu. Dubiaźyn poniósł ogromne straty latem 1944 r., kiedy to wycofujący się Niemcy podpalali kolejno dom po domu. Ocalała jedynie szkoła, młyn i kilka zabudowań gospodarskich.

O okresie tuż po wyzwoleniu wspomina Anna Chmur z domu Wawreniuk: „Zaraz po przejściu frontu, jeszcze w sierpniu 1944 r. pojawili się sowieccy agitatorzy. W budynku szkoły organizowali pierwsze zebrania, a następnie spotykali się z poszczególnymi gospodarzami. W agitacji nie pominięto nikogo. Używano różnych argumentów. Agitatorzy mówili: „Tutaj wieś spalona, a tam stoją puste domy, w których nie ma komu mieszkać. Stoją fabryki, bo nie ma komu w nich pracować, ziemia leży odłogiem”. Każdy ochotnik miał otrzymać gospodarstwo takiej wielkości, jakie tylko zechce. Agitatorzy przeprowadzili dokładne rozeznanie w sytuacji miejscowych chłopów. Najbiedniejszych przekonywano: „Tutaj będziecie poniżani i wykorzystywani do pracy na innych, a tam będziecie u siebie i na swoim”.

We wsi były rodziny, których najbliższych wywieziono na roboty do Niemiec. Zaniepokojeni ich losem krewni pytali, co z nimi będzie jak wrócą do pustej wsi. Odpowiedź była prosta: „Ich wszystkich spotkacie w Związku Radzieckim. Oni tutaj już nie wrócą”.

Propaganda przesiedleńcza nasiliła się jesienią 1944 r. We wrześniu sporządzono listy chętnych na wyjazd. Jednocześnie wszystkich zapewniano, że mogą zabrać ze sobą cale mienie ruchome. Pierwsze rodziny wyjechały z Dubiażyna na przełomie grudnia 1944 r. i stycznia 1945 r. Załadunek do pociągów odbywał się na najbliższej stacji kolejowej w Gregorowcach. Pomocy w transporcie do Gregorowiec udzielali chłopi z sąsiednich wsi Koszki i Topczykaly.

W przypadku Dubiażyna wyjeżdżający kierowali się głównie ciężką sytuacją materialną. Zbliżała się zima, a wiele rodzin nie miało dachu nad głową. Inną przyczyną było ciężkie położenie ekonomiczne wielu rodzin. Ilość posiadanej ziemi nie zawsze wystarczała, by wyżywić rodzinę. Z tego powodu wyjechali: Grzegorz Wawreniuk, Andrzej Wawreniuk, Aleksander Stepaniuk, Aleksy Dub, Włodzimierz Omeljaniuk, Arsenij Jakończuk. Rodziny Michała Jakubiuka, Filipa Romaniuka i Anny Tomaszuk podejmując decyzję o wyjeżdzie miały nadzieję, że w Związku Radzieckim spotkają wywiezionych na roboty do Prus krewnych. Sytuacja rodzinna zmusiła do wyjazdu Aleksandra Stepaniuka, Włodzimierza Omeijaniuka, wdowę po Dymitrze Ostapczuku, wdowę po N Samosiuku .

Dubiaźyn wraz z rodzinami opuścili: Andrzej Fiedorczuk, Michał Jakubiuk, Andrzej Jakubiuk, Serafinia Tomczuk, Filip Romaniuk, N Tomaszuk, Włodzimierz Żyluk, Aleksy Dub, Aleksander Stepaniuk, Andrzej Wawreniuk, Grzegorz Wawreniuk, Tichon Jakubiuk, Antoni Romaniuk, Bazyl Holmogorow, Dymitr Ostapczuk, Włodzimierz Omeijaniuk, Teodor Owerczuk, Józef Tomczuk, Arsenij Jakończuk,  Włodzimierz Omeljaniuk. Samotnie wyjechali: Antoni Romaniuk, Aleksander Stepaniuk, Józef Tomczuk oraz wspomniane wcześniej dwie wdowy .

Anna Chmur z domu Wawreniuk wspomina tamte czasy: „Mój ojciec również zdecydował się wyjechać. Jam była zamężna i wraz z małym dzieckiem mieszkałam u teściów. Mąż był na froncie. Musiałam podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w moim życiu: pozostać z teściami czy wyjechać z ojcem. Na szczęście wybrałam tę pierwszą.

Moi krewni trafili na Mohylewszczyznę. Jak potem opowiadali, przeżyli tam jedną z najcięższych zim w swoim życiu. Nie mieli gdzie mieszkać i z czego żyć, a przywiezione zapasy skończyły się bardzo szybko. Przesiedleńcy chodzili na żebry, ale wszystkim wiodło się nie najlepiej. Dopiero na wiosnę dowiedzieli się, że w rejonie Nieświeża są opuszczone przez wyjeżdżających Polaków zabudowania i ziemia. W lipcu 1945 r. udało im się tam dotrzeć. Zanim poprzedni gospodarze nie wyjechali, mieszkali w stodole. Przez najbliższych pięć lat żyło się im dobrze. Mieli własny dom, ziemię i przynoszący duży dochód sad. Jabłka sprzedawali na bazarze w Nieświeżu, a nawet wynajmowali samochód i wozili do Mińska. Wkrótce jednak skończyło się gospodarowanie na własnej ziemi. Władze wszystkich rolników przymusem wcieliły do kołchozu, zarekwirowały inwentarz i posiadany przez repatriantów sprzęt rolniczy”.

wspomnienia Anny Chmur