Parafia Pobiele. W latach 1946-48.  proboszczem parafii był ks. Jan Bandałowski  Nie pamiętam, aby ktokolwiek o nim wspominał. Kolejnym proboszczem był ks. Bazyli  Siemientowski w latach 1949-1954. Odnalazłem, że ks. Siemientowski przedtem był proboszczem w Ostrowiu Północnym w powiecie sokólskim w latach 1940-48, więc podczas całego okresu wojny. W 1948 r. nastąpiła zamiana ks. J. Bandałowski przeniósł się do Ostrowia Północnego, a ks. B. Siemientowski na jego miejsce do Podbiela. Ks. Bazyli Siemientowski, człowiek wybitnie wykształcony, absolwent Litewskiego Seminarium Duchownego  Uniwersytetu Wileńskiego i Studium Teologii Prawosławnej w Warszawie. Pochodził on ze znakomitej rodziny powiązanej alekimi więzami z rodem Romanow. Oto źródło:

 

 

Były to bardzo trudne i niespokojne czasy. Podczas okupacji hitlerowskiej proboszcz Siemientowski wstawiał się u Niemców, broniąc swych parafian przed wywiezieniem do obozu koncentracyjnego.

Obaj oni chrzcili wszystkich moich starszych i młodszych kolegów z lat szkolnych.    Oczywiste, że nie pamiętam, gdy mnie chrzcił. Otóż ks. Siemientowskiego pamiętam tylko z jednego wydarzenia. Miałem wtedy prawie 5 lat. W dniu 7 stycznia 1954 r. moja babcia  Ksienia nagle poczuła silny ból serca. Ona chorowała już jakiś czas na serce. Był to pierwszy dzień Bożego Narodzenia. Pamiętam była śnieżna i mroźna zima. Sprowadzono ks. Siemientowskiego. To zdarzenie przypominam dokładnie., gdy osłuchiwał chorą przykładając ucho. Ks. Siemientowski miał wiedzę medyczną i udzielał się parafianom. Powiedział, że to jest zawał i nic on nie pomoże. Próbowano babci ulżyć nacierając, przykładano kompresy. Do  wieczora babcia Ksenia zmarła. Przeżyła wg metryki 53 lata.  Następnie były przygotowania do pogrzebu, które też utkwiły mi w pamięci.

Kolejnym proboszczem z czasów mojego dzieciństwa był ks.  Eugeniusz Naumow. Był proboszczem w latach 1954-58. Nauczał nas religii w szkole podstawowej. Jego syn Aleksander (Alik) uczył się ze mną przez 3 lata w kl. II, III i IV. Jakiś czas siedzieliśmy w jednej ławce. Również czasami bywałem na plebanii i bawiłem się z nim drewnianymi klockami. Wtedy dzieci wiejskie nie dostawały zabawek kupowanych w sklepie. Była to więc duża atrakcja. Potem ks. E. Naumow przeniósł się o parafii w Mielniku. Powrócił do Podbiela znowu w latach 1966-70. Otóż w roku 1970, roku w którym była słynna zima, która trwała o połowy kwietnia, w maju ks. Naumow chrzcił chłopczyka Jarosława, a ja byłem chrzestnym.  Przypomniał mnie, chociaż już byłem dorosły i opowiadał mi o synu Aleksandrze, który wtedy studiował w Bułgarii. Pewnie wielu parafian więcej pamięta o wyżej wspomnianych księżach, ale jeszcze więcej nie wie o nich nic.